Browsed by
Kategoria: Budownictwo * Gospodarka * Ekonomia

Budownictwo ważny sektor gospodarki – „koło zamachowe” coś słabo się kręci. Może w końcu zacznie!

Słowo na „nowe otwarcie”

Słowo na „nowe otwarcie”

Z trudem ograniczam się do kilku zdań na „nowe otwarcie” w sytuacji, kiedy praca nad przygotowaniem nowej wersji sklepu trwała tak wiele miesięcy. Ze starym „softem” sklepowym nie dało się już dłużej pracować. Wprawdzie do ostatnich chwil pracował jak należy, ale kosztowało to nas coraz więcej i więcej starań. W końcu był to dramatyczny wydatek energii , który uniemożliwiał rozwój. Trochę tak jak ze starym samochodem – albo złom  albo zabytek. Po kilkunastu latach ( dokładnie 12 – tu ) – to pewnie niektórych z Państwa trochę rozbawi – obcowania z programem „przywiązaliśmy” się do os-commerce. Nad naszym egzemplarzem pracowaliśmy tak długo, tyle potu łez i krwi nas to kosztowało, że nie podobna go tak po prostu ciachnąć do piachu. Może jakaś izba pamięci” .. ha. Pożyjemy zobaczymy.

Utrzymując się w tych nostalgiczno-historycznych klimatach dopowiedzmy coś jeszcze ważnego! Budowlany sklep internetowy Icmatket to jeden z pierwszych sklepów w tej dziedzinie w Polsce … jeżeli nie PIERWSZY! Ileż to konkurencyjnych sklepów przez kilkanaście lat kopiowało bezkarnie nasze pomysły 🙂  Świat zawsze zamieszkiwali twórcy i epigoni. Ta druga postawa jest nam wstrętna, co zapewne udowodni nowa wersja sklepu Icmarket Materiały Budowlane IR. Mamy nadzieję, że wszyscy dotychczasowi klienci docenią nasz wysiłek „prokreacyjny” 🙂 i dobrze przyjmą nową wersję icmarket mb IR. O funkcjonalnościach i walorach nowego sklepu .. ani słowa. Niech chwali się sam, a bez wątpienia ma czym.

Gorąco Państwa zachęcamy! Spróbujcie . Zapraszamy!

 

 

Materiały budowlane to jeszcze nie dom!

Materiały budowlane to jeszcze nie dom!

Materiały budowlane to jeszcze nie dom

Teza tytułowa jest oczywiście trywialna. Warto jak sądzę zwrócić uwagę na kilka aspektów zjawiska. Zacznijmy od chronologii. Marzenia o budowie własnego domu, pieniądze nierzadko ciężkie spłacane przez długi czas naszego żywota, projekt i w końcu wymarzona realizacja. Staje dom , wprowadzamy się i mieszkamy. Po drodze zaliczamy parapetówkę. No powiedzmy w Podkowie Leśnej w miejsce parapetówki ma miejsce party lub uroczyste przyjęcie.  Szybko, miło i łatwo się o tym pisze, po drodze jest jednak taki drobiazg budowa. Ci Państwo od „paty” i uroczystych przyjęć” na otwarcie chaty nie mają na ogół problemów. Statystycznie to mikro odsetek. Ludzi zlecających wszystko w trakcie budowy od A do Z to nieco mniej niż 3%. Garstka inwestorów szczęśliwców z tak wielką „kasą” , dla których budowa domu to stosunkowo krótki i dosyć miły epizod w ich życiu.
Cała reszta inwestorów w trakcie budowy ma zbolałe ręce, nogi, plecy , a zwłaszcza głowę, zdaję się od niekończących , wciąż piętrzących kłopotów. Zostawmy sobie kwestie finansowania budowy na inną okazję. Przypatrzmy się samej budowie , kiedy już projekt przestudiowaliśmy w tą i z powrotem. Zaczynamy szukać ekipy wykonawczej i stosownych materiałów budowlanych. W końcu w obu przypadkach dochodzimy do pewnych wyników. Często występujący model budowy wygląda taki:  Pan majster zjeżdża na budowę z ekipą i sprzętem i mówi inwestorowi czego mu trzeba. Inwestor z wywalonym językiem biega po hurtowniach i marketach budowlanych, kupuje materiały , organizuje transport. Bywa , że wykonawca zaopatrzenia materiałowe bierze na siebie. Profesjonalny wykonawca powinien to robić. Doradzać w oparciu o rozbudowaną wiedzę merytoryczną, doświadczenie i zorientowanie na rynku materiałów budowlanych. Tu jednak profesjonalizm nie wystarcza. Jest jeszcze jeden konieczny warunek , który powinni tym przypadku spełniać wykonawca podejmujący się zaopatrzenia budowy – przyzwoitość. Etyka staje często na przeciw ogólnemu zabiedzeniu polskich wykonawców budowlanych. Tak przy okazji wiecie Państwo czym rożni się polski prywatny mały wykonawca budowlany od Anglika czy Niemca tej samej profesji ? Otóż Polak jak pracuje to żyje i jakoś mu się powodzi, można powiedzieć nawet nieźle!. Z Anglikiem i Niemcem jest podobnie, tyle tylko , że oni zachowują dobrą kondycję finansową prze kolejne 6 – 9 miesięcy kiedy jakoś nie znaleźli lub po prostu nie szukali kolejnego zlecenia , które chcieliby wykonywać. Wym czasie polski wykonawca zwyczajnie umiera. Akumulacja kapitałowa żadna. Nie dlatego , że Polak jest nieroztropny. Stawki, ceny usług są – wbrew opinii inwestorów – są bardzo niskie.  Ok i tak jest dobrze – starczyło pieniędzy na zaległe ZUS-y i podatki. Rozumiecie Państwo, że ktoś taki będąc nawet przyzwoitym chłopem staje przed dylematem nie małym. Przecież okazji , żeby orżnąć inwestora na materiałach jest sporo!!! W grę wchodzi czasami kilka , kilkanaście czasami kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pozostawmy te dramatyczne dylematy gdzieś tam z tyłu głowy i wróćmy do modelu najpopularniejszego. Inwestor biega po hurtowniach materiałów budowlanych , szuka w internecie, negocjuje, pertraktuje, wykłóca się , w końcu jak Anders na białym koniu tak on w kabinie samochodu dostawczego wjeżdża z materiałem na budowę.  I tak … ze sto razy!! Waga ciała spada pieniędzy ubywa , ale osobiście wszystkiego dopilnował! Majster kwituje to krótkim
– No, tera to robota poleci!!.
Pamiętacie Państwo tytuł tego tekstu – warto przypomnieć w tym miejscu – „Materiały budowlane to jeszcze nie dom” –  bo ważne jest co wydarzy się od tego momentu z materiałami z takim trudem i kosztem dowiezionymi na budowę. Inwestor się spisał – klasyczne – „krew, pot, i łzy” , ale to tylko materiał budowlany – to jeszcze nie dom!. Co zrobi wykonawca z materiałem ? Czy będzie wiedział jak go użyć ? Jaką chemie budowlaną gdzie  zastosować? Jak rozładować i przechowa na budowie wełnę mineralna, styropian , papę czy okna. Czy wykonawca rozumie co oznacza stosowanie się do technologii? Cz w ogóle rozumie sens tego słowa? To jest proszę Państwa kluczowy moment!! Tego rodzaju pytania można mnożyć. Musicie być pewni wykonawcy w tym momencie!. Być może warto na tym etapie budowy wykazać się TAKĄ SAMĄ  – LEPIEJ WIĘKSZĄ ENERGIĄ NIŻ W TRAKCIE POZYSKIWANIA MATERIAŁÓW BUDOWLANYCH.
Wśród wykonawców jest coraz więcej dobrze wykształconych przyzwoitych ludzi, którym należy się szacunek za dobrze i odpowiedzialnie wykonywaną pracę. Jest też – przykro mi , że jako stary budowlaniec muszę to powiedzieć – sporo patentowanych durniów, zupełnie nieświadomych higroskopijności wełny mineralnej, słabej odporności styropianu na bitumy, naprężeń występujących w szkle czy stali i tysięcy innych rzeczy , które powinni wiedzieć!
–  Panie ja to robię od 30 lat … przestań mi tu Pan z jakąś fizyką budowli!
Ci ludzie często niszczą spore ilości materiału: stosując nieodpowiednie materiały w nieodpowiednich miejscach, stosując nie właściwą technologię, źle przechowując itd, itp. Jeżeli jesteście Państwo przekonani i pewni swego wykonawcy super. Do przelanej na konto wykonawcy należności się dodatkowo kwiaty, dobra wódka i wdzięczność za załatwianie ważnej życiowo sprawy. Super. Jeżeli nie jesteście przekonani – czytajcie instrukcje i ulotki, szukajcie w internecie, pytajcie hurtowników oni też sporo wiedzą. Kiedy na tylko wrażona przez Państwa wątpliwość usłyszycie
– „będzie Pan zadowolony” .. od razy – „walcie w mordę”!

Handel materiałami budowlanymi

Handel materiałami budowlanymi

Handel materiałami budowlanymi to strefa budownictwa szerzej , całej gospodarki narodowej skupiająca kilkanaście tysięcy firm, zatrudniających sporo ludzi. Nikt nie wie dokładnie ile bo tajemnica poliszynela jest, ze budownictwa tak w ogóle w tym hurtownie budowlane są ciepłym, miejscem zatrudniania na „czarno” Ludzi dużo, nasycenie, żeby nie powiedzieć przesycenie runku oczywiste. Hurtowni budowlanych, budowlanych sklepów internetowych od cholery. Zatem formy konkurencji adekwatne. Marketing coraz bardziej wyrafinowany.

Wszystkie firmy na tym rynku są „naj”… najlepsze, najstarsze, mają niezawodny transport, doskonałych doradców technicznych i oczywiście najniższe ceny. Oczywiście icmarket.pl należy również do tych najlepszych budowlanych sklepów internetowych :).
Ale ponieważ tak właśnie jest spuścimy z tego balonu chociaż trochę powietrza. Nie można całego życia przepędzić na pokazie kulturystycznym. Dalsza cześć tekstu może być percepcyj-nie trudna dla smutasów z działów marketingu oraz wszelkich młodych ambitnych i starych sponiewieranych. Dalej minimalna doza poczucia humoru i dystansu do … wszystkiego będzie wymagana.

1. jeden z naszych szanownych i szacownych konkurencyjnych sklepów internetowych zamieścił na swojej witrynie, starając się przebić wszystkich doświadczeniem internetowym ogłosił , że istnieje od uwaga od 1991 roku!!!
No cóż wcale nas to nie zaskakuje mimo, ze w Polsce nie działał w tym roku ani jeden serwer. Ale jeżeli tak… to nie kierując się dłużej fałszywą skromności powiedzmy to wreszcie – ICMARKET.PL BYŁ DOSTAWCĄ BLOKÓW KAMIENNYCH NA EGIPSKIE PIRAMIDY. Trochę tylko nie pamiętamy czy dostarczając kamienie na budowę użyliśmy transportu morskiego czy lotniczego 🙂 Umiaru w tej branży nie uświadczysz.

2. Teraz nasz ulubiony ton tekstu
„W trosce o satysfakcje klienta dostarczamy ceramikę budowlaną najwyższej jakości najlepszych, najbardziej renomowanych marek na świecie. Na czas, na miejsce no i ma się rozumieć w najniższej cenie.” jak napisze jeszcze jedno zdanie w tym tonie to zwymiotuje… Ale, ale a propos ceramiki budowlanej faktycznie dostarczamy, a co potem na budowie się z nią dzieje… Zobaczcie Państwo sami

3. Masoni, a architektura
Mogę tylko dopowiedzieć, że masoni …. to również…. partie polityczne tylko te sejmowe ma się rozumieć – zwłaszcza ich zarządy, stowarzyszenie producentów piątych klepek, koła łowieckie…. dokarmiające z poświęceniem zwierzynę – dziką i okrutną, sterylne sanepidy, rzeczoznawcy i syndycy mas upadłościowych, komornicy i ich rozbudowane „rodziny”, radni ludowi, urzędy marszałkowskie zwłaszcza sekretarki i sprzątaczki tam zatrudnione i … fiu, fiu, trochę tego jest. Co tu dużo gadać to trzeba zobaczyć!. Monty Python – Architekci

Ekologiczni…

Ekologiczni…

Publiczną tajemnica jest fakt, że wśród „ekologów” jest całkiem sporo pospolitych kryminalistów.
– Człowieku, czy ty wiesz co mówisz ? Ekologia święta spraw ! Ochrona środowiska czyż to nie jest ważne !!
Już wyjaśniam, ale najpierw ważne zastrzeżenie: tekst w żadnym , ale to żadnym razie nie ma choćby 1 promila zabarwienia politycznego. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na fakty wstydliwie i zaciekle przemilczane.
Znajomy od lat z różnym powodzeniem na ogół pomyślnie prowadzi firmę  „Prace na wysokościach”. Zatrudnia dzielnych nie bojących się wysokości ludzi do: mycia okien, elewacji, wykonywania różnego rodzaju uszczelnień, konserwacji wież i kominów itp. Zlecenia bywają mniej i bardziej opłacalne. Nas interesują te najbardziej opłacalne. W tej grupie należy wymienić kominy elektrociepłowni, spora „kasa” jednak pracownicy po realizacji tego typu zleceń długo regenerują siły i inne zlecenia, najbardziej opłacalne – uwaga – „wiszenie na drzewach do czasu przyjazdu dziennikarzy i policji” Pracownicy to uwielbiają, relaks na łonie natury. Szef firmy równie zadowolony z nieco innych powodów. W wyniku protestu ekologicznego tj „wiszenia na drzewach…” na rzecz firmy „Prace na wysokościach ” wpływają pieniądze za zrealizowane zlecenie. Na konto „firmy” zlecającej wpływają nie mniejsze, a często wielokrotnie większe pieniądze – o pardon nie pieniądze!!!
Jakżeż niechętnie szefowie towarzystw , fundacji używają tego słowa!! No więc na rzecz tychże towarzystw i fundacji wpływają dofinansowania, granty i różne „takie tam”, ale wcale nie „takie tam” małe!
Szanowni Państwo czy uzyskiwanie korzyści materialnych w wyniku szantażu lub wymuszenia to kwestia kryminalna ! W sposób oczywisty. Trudna jednak do udowodnienia. Wszyscy zainteresowani …  nie są zainteresowani „puszczeniem farby”.
Te wszystkie zaniki i uśmierzanie protestów w wyniku argumentacji materialnej – już może powstać osiedle z drogą dojazdową przez las. Te opracowania naukowe typu – „studium wyprowadzenia wiewiórki lub żaby z terenów zagrożonych”, których nigdy na tych terenach nie było , a zostały przewiezione z innych terenów gdzie sobie spokojnie żyły przez „ekologicznych oprawców” w celu wymuszenia zlecenia na … „studium…” – już można budować obwodnice miasta, można zbudować drogę i ścieżkę rowerową. Ohyda, obrzydliwość, hipokryzja, oszustwo i działania przestępcze!!!
Można ten tekst potraktować jako „takie tam bla, bla – jedna baba drugiej babie”. Można. Ale zawsze można również zapytać jak jest z „tym problemem” tych wszystkich „instytucjonalnych ekologów” firmy nieźle zorganizowane. Pytania nie powinny być kierowane do bossów tych firm.
I tak sobie myślę , że pierwsi – poza osobami działającymi z powodu zajmowanych urzędów – powinni zadawać pytania ludzie, którzy naprawdę wielkie pozytywne emocje i wiele sił angażują w ruch proekologiczny!! Ekolodzy nie tolerujcie kryminalistów jedynie żerujących na ekologii!!!

Niskie ceny w marketach budowlanych

Niskie ceny w marketach budowlanych

Skąd biorą się niskie ceny materiałów budowlanych w usieciowanych marketach czyli tzw sklepach wielkopowierzchniowych ? Temat bez wątpienia zasługuje na spory wydatek energetyczny i czasowy wytrawnego dziennikarza .. śledczego:). Trochę żartuje, a trochę mowie poważnie! Do rzeczy. Domyślacie się Państwo, że znakomita większość producentów materiałów budowlanych chętnie umieszcza swoje produkty na półkach jakże rozpowszechnionych marketów budowlanych. Wolumen sprzedaży kusi … bardzo! Zresztą to jednoznaczne i bezdyskusyjne wskazanie biznesowe. Nie jest to jednak wcale takie proste. Na drodze stoją spore koszty, rozbudowane procedury zachodnich koncernów, no i stający za ich przestrzeganiem koncernowi negocjatorzy…”marketowe goryle” – określenie nie moje. Tu można by napisać barwną księgę opisującą relację pomiędzy producentami materiałów budowlanych, a sieciami marketów. Wow, ale by było!!! Wszystkich uczestników zjawiska zachęcam do notatek i spisywania wspomnień jeżeli „popadli” w stosowny wiek. To byłby znakomity dokument. Wierze, że taka książkę powstanie… pewnie nie jedna – dokumentująca zjawisko i wiele mówiąca o współczesnej gospodarce w Polsce. Nie mam tyle siły i czasu, żeby opisać wszystko co wiem. Na okoliczność tego tekstu pozwolę sobie przytoczyć tylko jedną historię, a właściwie historyjkę, ale dobrze ilustrującą sprawę. W tym przypadku z inicjatywy sieci marketowej dochodzi do zadzierzgnięcia rozmów o możliwej współpracy. Punkty dla producenta to market występuje z inicjatywą – „to im zależy”. Hmm. Faza początkowa, obie strony używając języka negocjatorów – „nagrzane”. Zdecydowana większość punktów umowy jest akceptowana przez strony. Inna sprawa, że radca prawny producenta, starszy pan, ze zdumieniem przeciera oczy – czego to w umowie zaproponowanej przez sieć marketowej nie ma. – wielkie samochody systematycznie opróżniające magazyny – kurde, ale byśmy się odkuli – to głos jednego z handlowców producenta oddelegowanych do rozmów. Oczywiście staje problem cen! Problem jest – oczekiwania marketu są trochę dołujące. Rozmowy trwają tygodnie. Koncernowi negocjatorzy zaprawieni w bojach, w sumie trzy osoby poprzedzające na rozmowy w zmiennym składzie są grzecznie natrętni leciutko agresywni. pojawiają się w firmie coraz częściej dając do zrozumienia, że czas rozmów się kończy i gdyby nie osobista sympatia to ich szefowie by już dawno ich zmusili do podpisania umowy z konkurencyjnym producentem. Wielka narada u producenta z udziałem „wszystkich świętych” – co możemy jeszcze zrobić? .. no trochę możemy, ale te nasze produkty jakoś „kupy muszą się trzymać”. Spis ustaleń sprowadzających się Szanowni Państwo – i żadne dementi tu nie pomogą!!! – do ograniczenia jakości produktu. Po prostu. – Dodamy trochę mniej tego i tego i tego też mniej, jeszcze trochę mniej… chyba mieści się w normie. Projekty nowych opakowań. Powstają nowe kalkulacje. Nowa tura negocjacji. Niestety nowe obniżone ceny produktów nie pomagają w nawiązaniu współpracy. Nie są dość niskie. obniżona jakość produktów mało zajmuje marketowych negocjatorów. Pod koniec rozmowy marketowcy stają się malkontentami, są nie zadowoleni i opryskliwi. Uczestniczący w tej rozmowie Prezes zarządu spółki ..detonuje! Wyrzuca lekko przerażanych negocjatorów marketowych na tzw zbitą mordę. Prosi o odprowadzenie Panów do drzwi dorzucając na odchodne, – żeby już więcej się tu nie pokazywali!!! Markeciarze odjeżdżają. Sekretarka podaj krople uspakajające. Fabryka wraca do normalnej pracy. Mija tydzień …. i zgadnijcie Państwo czyj samochód stoi przed siedzibą zarządu producenta materiałów budowlanych 🙂 Oczywiście – Bingo! Negocjatorzy marketowi tym razem w komplecie trzech osób proszą o zaanonsowanie u pana prezesa. Przerażona sekretarka anonsuje … prezes dziwnie spokojny zaprasza do gabinetu, serdecznie wita przybyłych. Panowie lekko spięci zapewniają o szacunku i wielkiej osobistej sympatii. Gra wstępna przedłuża się. Prezes słuch spokojnie. Po dwóch kwadransach „gadania o karabinach i starych Polakach” Panowie przechodzą do rzeczy. Pytają – czy czegoś – jednak, mimo wszystko, nie dałoby by się zrobić ….z tym cenami. Bo oni bardzo by chcieli.. Prezes słuch spokojnie. Perorowanie Panów trwa, wzmaga się lekko agresywny koncernowy ton. Siedzący przy biurku prezes uśmiecha się uprzejmie w kierunku panów z centrali wielkiej sieci marketowej poprawia na swoim prezesowskim fotelu przydusza guzik i wzywa sekretarkę. Panowie lekko skonsternowani milkną… – co teraz? „w obecności kobiety nie da nam po mordzie” … ostatnio był tego bliski. Prezes wciąż uprzejmie się uśmiecha i prosi panią sekretarkę, żeby notowała. Po sformułowaniu pierwszych zdań notatki służbowej sekretarka robi wielkie oczy, guziczek ostatni strażnik dekoltu z trudem odpiera napór. Panom negocjatorom marketowym opadają szczęki. Pan prezes nienagannie grzeczny zgadza się na ceny zaproponowane przez sieć marketową! Podpisy pod notatką, ukłony, uściśnięcia dłoni. Sukces. Porozumienie. – …ale przecież koszty produkcji!! Informacja rozchodzi się po fabryce… – Prezes zwariował ani chybi! O koło południa prezes zwołuje zebranie z udziałem wszystkich świętych”. Tym razem już o nic nie pyta nie radzi się tylko rzeczowo i bez uśmiechu – który znikł z jego twarzy wraz z odjazdem negocjatorów – stwierdza: – Chcieli niskich cen dostaną niskie ceny!! … teraz do roboty. W tzw międzyczasie Pan prezes zlecił „ciche badania ” w laboratorium zakładowym. Osobiście kupując konkurencyjne produkty w innej konkurencyjnej sieci marketowej. – No cóż proszę Państwa – stwierdza pan prezes – w tych wynikach badań jest …. zwykłe gówno, mówiąc grzeczniej produkty konkurencyjne są kiepskie .. bardzo. Więc zrobimy tak: tu następuje długa lista ograniczeń materiałowych i technologicznych dotyczących produktów. Nowe kalkulacje potwierdzają … Pan prezes nie zwariował. Prezes ma „łeb do interesów”. Z największym entuzjazmem spółka producenta materiałów budowlanych spełniła postulat negocjatorów dotyczący napisów na opakowaniach. Wielkie napisy marki marketowej przesłaniają ledwo widoczne napisy dotyczące producenta. – „Jak myślisz kotku co w tym opakowaniu jest w środku” ?:)

Budowlane sklepy internetowe

Budowlane sklepy internetowe

Powiększa się sieć naszych branżowych sklepów budowlanych. Obecnie zapraszamy do: BETTERIAL * CHEMIA BUDOWLANA * STYROPIAN * WEŁNA MINERALNA * PŁASZCZE BLASZANE * TERMOIZOLACJE * OTULINY IZOLACYJNE , no i oczywiście nasz weteran 12 letni – wciąż liderujący ICMARKET – to bezdyskusyjnie najbogatsze oferty branżowe w zakresie materiałowym oraz mnóstwo ciekawych informacji ułatwiających wybór materiału.

Street Art czy …”syf”

Street Art czy …”syf”

Jestem zdeklarowanym wrogiem bohomazów, bazgrolenia i mazania ścian sprayowym „syfem”. Ostatnio po lekturze „Cierpliwego snajpera – Arturo Pérez-Reverte zacząłem odróżniać to co sama definiuje jako „syf” od Street artu. Street art to jest coś… tu dyskusji nie ma. Coś co zmusza do refleksji, pobudza wyobraźnie … po prostu coś. Jednak nie radzę sobie z wykwitami twórczości o treści „Ewelina to ku….”, „Widzew Ch..e” i mało wyrafinowaną i poczciwa w tym kontekście „dupą”. Skrajnie drażnią mnie nowe elewacje kamienic oblane czarnymi farbami. Oświadczam wam pozbawieni mózgu wandale – to nie jest żaden „bombing” to zwyczajny debilizm! Street artowcy może można coś z tym zrobić ???

Pamiętam jak Pan Daniel Passent..

Pamiętam jak Pan Daniel Passent..

Pamiętam jak Pan Daniel Passent w jednym z programów telewizyjnych – tak trochę mimochodem, tak żeby o tym co mówił nie można było powiedzieć „tak, to jego pogląd”, jednak bardzo wyraźnie stwierdził , że już trudno mu słuchać tych pojękiwań polskich biznesmenów, przedsiębiorców, „którym wszystko się należy za tworzenie miejsc pracy i nic im się nie podoba – za duże podatki, za duże koszty pracy” … Był leciutko „zagotowany”. Miał ewidentnie dosyć tego „jęku”. Przecież to nieprawda , że w Polsce są największe podatki – tu przykład Skandynawii i dalej w tym tonie. Dyskusja w której uczestniczył to gdzieś początek afery taśmowej, podsłuchowej. No cóż.. ja na to patrzę z perspektywy zasadniczo różnej. Wiem co to znaczy płacić wysokie podatki.. wszelkiego rodzaju. Ponoszę również konsekwencję wysokich kosztów pracy jako pracodawca. Groteskowo wysokich! jeżeli weżniecie Państwo pod uwagę statystycznie przeciętną firmę działającą na średnio nasyconym segmencie rynku. Kto z Państwa prowadzi biznes, firmę potwierdzi.. ten poziom kosztów pracy w polskich realiach rynkowych to absurd i groteska. Problem jest ponieważ te wysokie koszty pracy nie budzą jedynie „jęku” i smutnych konstatacji. To jest powód – czegoś co mimo woli podnosi mnie na duchu – postawy „nie dam się” przedsiębiorców, którzy jednak nie w pełni wywiązują się z należności fiskalno budżetowych i … tworzą coraz to większą szarą strefę. Bynajmniej nie szara strefa jest dla mnie źródłem pociechy , a fakt , że przedsiębiorcy się „nie dają”. Wielka polska szara strefa jest faktem. Coraz większa i coraz lepiej zorganizowana. Przedsiębiorcom zwyczajnie nie starcza – szukają sposobu i nie płacą – tyle ile żąda od nich Państwo. Po prostu nie starcza im na to. Ponadto poziom koniecznych opłat uznają za skrajnie niesprawiedliwy i nie zasadny co do wysokości.. I na miły Bóg nie mówię tu o „medialnych wykwitach biznesowych” typu … pałac z basenem i stajnia najdroższych samochodów… ci zresztą nie płacą w ogóle. Mówie o zwykłych „biznesach” , w których zwykli ludzie zarabiają na chleb! A teraz – co gdy nie starcza Państwu Polskiemu ? Rząd po prostu zaczyna różnymi sposobami „rżnąć” obywateli i przedsiębiorców. Zwykle dotyka to najsłabszych. Tych co to „nie podskoczą”. Małe, średnie firmy – szary Kowalski. Zwyczajnie „rżnie” jak tylko się da, na setki sposobów. Nie zawsze nazywa się to podatekiem, jest nawet taka tendencja unikania tego nieprzyjemnego w percepcji społecznej słowa. …. przecież wiadomo obronność, służba zdrowia, oświata, jakaś tam rezerwa i „tych kilka spraw, które trzeba z pieniędzy budżetowych załatwić”. No i absurdalność sytuacji się domyka. Przedsiębiorcy mają coraz bardzie dosyć i nie płacą ( Pan Passent już nie może tego słuchać ), rząd potrzebuje coraz więcej i podnosi „obciążenia – podatki – daniny”. Szara strefa rośnie. Pies dogonił ogon. Teraz może już dalej biec z ogonem w zębach… dalej jednak wkoło. Zwiększyć sankcje, poprawić skuteczność organów podatkowych, organów ścigania. … Pies biegnie coraz szybciej, warszawka odlatuje i odlatuje. A teraz jeszcze słyszę o zaostrzeniu sankcji za przewinienia drogowe, odcinkowym pomiarze prędkości, nowych pomysłach na obniżanie prędkości dozwolonej. Tak pod rozwagę polecam władzy taki logiczny wywód: jeżeli prędkość 50 km/h jest bezpieczniejsza od 60 km/h, to prędkość 40 km/h jest bezpieczniejsza od 50km/h itd. Brawo p. ministrze ma Pan racje 0 km/h to jest coś co Polsce i Polakom zagwarantuje absolutne bezpieczeństwo i jakżeż to innowacyjne w skali europejskiej. No dobra podatki, koszty pracy, przepisy drogowe jaki to ma związek. Otóż ma szanowni Państwo … tragicznie ma! W wyniku bezmyślności , braku głębszego, a właściwie jakiegokolwiek zastanawiania się nad decyzjami dotyczącymi obywateli i porządku państwowego w jakiejś stosownej perspektywie czasowej – Polska staje się coraz bardziej państwem zwyczajnie chamsko opresyjnym. Państwo polskie wypina tyłek na obywateli… zwyczajnie. Kto przerwie ten bieg zdebilonego psa woków własnej osi, kto powstrzyma ten odlot warszawki i „narodowej elity pożal się Boże”. Pora najwyższa.

Sorry Panie Kosztorysancie Sorry

Sorry Panie Kosztorysancie Sorry

Jest w narodzie pewna zła skłonność, którą chętnie bym wyplenił. Oczywiście wiem, że „się nie da”. Chce jednak o tym głośno powiedzieć bo rzecz wymaga choćby lekko podniesionego głosu. Mówię Szanowni Państwo o formułowaniu tzw ofert na materiały budowlane. W sytuacji tak wielkiej podaży materiałów budowlanych jest zrozumiałe i oczywiste, że klienci wybierają, przebierają, proszą o tworzenie ofert, żeby tym łatwiej porównać i dokonać optymalnego wyboru materiału i miejsca zakupu. W przypadku materiału na dom czy inwestycje firmową w grę wchodzą tzw „nie małe pieniądze” więc trzeba się dobrze zastanowić przed ostateczną decyzja. Tak jest i tak powinno być. Standard. Nasza rola budowlanego sklepu internetowego jest tu jasna. Staramy się wywiązywać z niej najlepiej jak można. Byłoby pięknie gdyby wszystkie opracowane i przesłane klientom oferty przedzierzgały się później w realizację. Tak nie jest z powodów oczywistych, które doskonale rozumiemy i akceptujemy. Firmy, które akceptują nasze propozycję w ślad za tym formułują zamówienia i przystępujemy do omawiania szczegółów dotyczących realizacji. Inni grzecznie informują, że nasza oferta „nie przeszła”, dziękują za opracowanie i może dopowiadają grzecznościowe „kiedyś w przyszłości”.. My dziękujemy za informację, szczęśliwi, że nie będziemy mieli tych nieznośnych problemów z wydawaniem zbyt dużej ilości pieniędzy. Sprawa się kończy. Panie kolego … no to o co właściwie chodzi?? Otóż chodzi o grupkę osób prywatnych, firm, projektantów, kosztorysantów, który nie mają zamiaru kupić u nas choćby gwoździa, ale bardzo odważnie formułują prośby – nie wiem czy te teksty nie znoszące sprzeciwu można nazywać jeszcze prośbami – o opracowanie oferty cenowo materiałowej. Łatwo z ” z tonu” maila wyczuć rodzaj interlokutora. Niektóre z tych próśb przyprawiają nas o tylko o niesmak, inne są groteskowe, jeszcze inne nie przymierzając bezczelne. Wiem, wiem, że w relacji z potencjalnym klientem to słowo niepoprawne politycznie, jednak w relacji do występujących sytuacji nie zastępowane – bezczelne. Nieliczne przykłady. Nieliczne bo lekarz zabrania się denerwować: „Proszę o przygotowanie oferty cenowej wraz z doborem stosownych materiałów w nieprzekraczalnym terminie do … godziny 15.00. Rysunki w załączniku”. Ewidentnie spóźniony Pan zaopatrzeniowiec życzy sobie żebyśmy stworzyli ofertę na 80 pozycji dobierając ( czytaj wykonując stosowne obliczenia ) odpowiednie materiały. Przy czym rzecz ma zawierać 12 miesięczną gwarancję cenową. Pan zaopatrzeniowce daruje nam na ten cel całe 5 godzin … łaskawca. Panie zaopatrzeniowcu dużego koncernu energetycznego… „wracamy stamtąd dokąd Pan zmierza” . Za długo żyjemy na tym świecie, żeby nie wiedzieć, ze tworzy Pan tzw background czyli zwyczajne tło dla jedynie słusznych od lat dostawców materiałów. Nieśmiało mówimy … nie. Ośmiela nas jedynie fakt, ze na żadną z poprzednich 7 przesłanych ofert nie dostaliśmy w przeszłości żadnej odpowiedzi… żadnej. Sorry drogi Panie – NIE!!!! Inny przykład z serii groteska: „Proszę o przygotowanie oferty cenowej na dwa opakowania silikonu… W przyszłości zamierzamy u Państwa zaopatrywać się w duże ilości tego produktu – pełno paletowe.” Pełni nadziei na świetlaną przyszłość tworzymy ofertę na 2 silikony ze świadomością, że klient nigdy nie kupi żadnych palet i gromadzi oferty , żeby podjąć poważną decyzję dotyczącą różnic kilkunasto-groszowych. Groteska krystaliczna. Jakże częsty kolejny przypadek – typu leniwy kosztorysant. Panowie kosztorysanci bez żenady i opamiętania próbują zawalać nas swoimi obowiązkami. Tu ciekawy moment. Często przesyłają w mailach załączniki pełne rysunków – maile ważące po kilkanaście mb – wielkich obiektów. Na pytanie z naszej strony o specyfikacje materiałową pada odpowiedź – „z rysunku weźcie sobie ilości”. Są pewne granice ludzkiej odporności …. nawet takich „podludzi” jakim jest załoga sklepu internetowego z materiałami budowlanymi. Fakty są takie , że czasami nam „guma strzela” i realnie współpracujemy z wieloma tego typu ludźmi jednak tu stosunkowo najłatwiej i najbliżej nam do odpowiedzi – „sorry Panie kosztorysancie sorry”.

Jak wcześniej napisałem rozumiemy i respektujemy role budowlanego sklepu internetowego w procesie zaopatrywania rynku w materiały budowlane. Pomimo jednak sporego doświadczenia w branży nigdy, przenigdy nie zaakceptujemy braku elementarnego szacunku dla naszego czasu i wysiłku. Klasyk – „chcesz by twoją prace i czas szanowali ludzie , szanuj prace i czas innych”. Systematycznie, chętnie i dużo materiałów budowlanych dostarczamy na rynek polski, mamy też miło rosnący eksport. Staramy nadawać naszej pracy możliwie profesjonalny poziom. Tej niewielkie grupce „klientów – nie klientów”, którzy ewidentnie próbują „łapać się na kajak bez wiosłowania mówimy stanowcze! – „Sorry drodzy Państwo Sorry” 🙂